"Tak łatwo można stracić wszystko w jeden dzień..."
Wstałam rano z myślą, że dzisiaj wraca Gregor. Zadowolona spojrzałam do łóżeczka. Nikki uśmiechała się promiennie i patrzyła na mnie czekoladowymi oczyma, które bez dwóch zdań odziedziczyła po tacie.
- Cześć myszko.- Wzięłam dziewczynkę na ręce i ucałowałam jej delikatny policzek. Z dzieckiem na rękach poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na mleko dla córki. Przeszłam do salonu i wsadziłam malucha do jej bujanego leżaczka. Chwyciłam pilot leżący na kanapie i włączyłam telewizor na poranne wiadomości.- Wiesz, że tatuś dzisiaj wraca?- Zwróciłam się do małej, jednocześnie mając świadomość, że mi nie odpowie. W tym samym czasie do moich uszu doszedł głos prezentera:
- Wiadomość z ostatniej chwili: Samolot lecący z Nowego Jorku do Innsbrucka rozbił się na krótko przed lądowaniem. Na pokładzie boeinga znajdowało się około dwustu pasażerów, w tym były skoczek narciarski, Gregor Schlierenzauer. Przyczyny katastrofy nie są jeszcze znane. Najprawdopodobniej nastąpiła awaria jednego z silników odrzutowca.- Gregor, mój Gregor. Nie, to niemożliwe. On wróci. Byłam pewna, że za kilka godzin wejdzie do domu i od progu usłyszę jego radosny krzyk: „kochanie, jestem”, po czym rzuci swoje bagaże na podłogę na środku hallu i porwie mnie w objęcia. Tak, tak właśnie będzie. Przełączyłam kanał, nie chcąc dalej słuchać tych bzdur i wróciłam do zajmowania się córką. Życie jeszcze przez jakąś część dnia toczyło się swoim niczym niezakłóconym rytmem.
Thomas
- Lilly, wychodzimy.- Pospieszyłem córkę. Dziewczynka po chwili zeszła ze schodów z plecakiem na plecach i oznajmiła, że jest gotowa. Opuściliśmy dom i wsiedliśmy do samochodu.
Gdy odpaliłem silnik, we wnętrzu pojazdu rozbrzmiało lokalne radio. Dziennikarze w porannych wiadomościach mówili coś o katastrofie samolotu lecącego z Nowego Jorku. Natychmiast pomyślałem o Gregorze, miał dzisiaj wrócić. Miałem nadzieję, że nic mu nie jest, ale kolejne słowa potwierdzały najgorsze. Mój najlepszy przyjaciel nie żył. Chciałem natychmiast zawrócić samochód i pojechać do Fulpmes. Musiałem sprawdzić jak trzymają się jego rodzice i przede wszystkim ona. Milagros była niezwykle silną kobietą, co wielokrotnie udowadniała przez wszystkie lata naszej znajomości, ale tak tragiczna wiadomość musiała nią jakoś wstrząsnąć.
- Babcia cię dzisiaj odbierze.- Oznajmiłem córce zatrzymawszy się pod budynkiem jej szkoły.
- Ale super.- Ucieszyła się.- Pa, tato.- Pocałowała mnie w policzek i opuściła pojazd.
Włączając się z powrotem do ruchu wybrałem numer mojej mamy.
- Mogłabyś odebrać dzisiaj Lilly? Chciałbym pojechać do Fulpmes.
- Słyszałam, co się stało. Jedź, będą potrzebowali twojego wsparcia.
- Dziękuję. Podrzucić ci klucze od domu?- Rodzice mieszkali przy wyjeździe z miasta, więc miałbym po drodze.
- Nie trzeba, zabiorę ją do nas.
- Zadzwonię potem.- Zakończyłem połączenie i wyruszyłem we wcześniej obranym kierunku.
Pokonawszy trasę dzielącą dwie miejscowości zaparkowałem pod domem rodziców szatyna. Drzwi do posesji otworzyła mi Gloria. Bez słowa wpuściła mnie do środka. W domu panowała nieprawdopodobna cisza. Pani Angelika siedziała w salonie z chusteczką w dłoni, a po jej policzkach spływał potok łez. Podszedłem do kobiety i położyłem jej rękę na ramieniu, ściskając delikatnie w geście pocieszenia. Spojrzała na mnie i pokiwała głową. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Żadne słowa nie byłyby w tej chwili odpowiednie, a zwykłe „przykro mi” zabrzmiałoby wręcz absurdalnie w stosunku do jej cierpienia.
Po około godzinie spędzonej u państwa Schlierenzauer udałem się do Mili. Długo siedziałem w samochodzie pod jej domem, zanim zdecydowałem się podejść do drzwi. Bałem się w jakim stanie mogę ją zastać. Znałem ją od ponad dziesięciu lat, ale nie potrafiłem przewidzieć, jak zachowa się w obliczu straty bliskiej osoby. W końcu wysiadłem i podszedłem do drzwi. Zapukałem w drewniane wrota trochę głośniej niż powinienem. Po chwili na progu ujrzałem sylwetkę przyjaciółki.
- Nie wal tak głośno, bo mi dziecko obudzisz.- Skarciła mnie i wpuściła do środka. Czy to możliwe, żeby jeszcze nie wiedziała? Wszedłem do hallu i rozejrzałem się.- Gregora jeszcze nie ma.- Oznajmiła i zniknęła w kuchni.
- Mili, on...- zacząłem niepewnie podchodząc do kobiety i stając naprzeciwko niej.
- Też będziesz chciał mi wmówić, że on nie wróci?- Przerwała mi, wywracając oczami.
Mili
Thomas chwycił mnie za ramiona i spojrzał głęboko w oczy.
- On nie wróci. Gregor nie żyje.- Słowa blondyna docierały do mnie jakby przez szybę, ale w jego spojrzeniu doszukałam się prawdy. Prawdy, którą rano tak skutecznie wyparłam ze swojej świadomości. Uniosłam drżącą dłoń do ust i poczułam napływające mi do oczu łzy.
- On... Naprawdę... Nie... Żyje... Boże...- Wychrypiałam ledwie słyszalnie osuwając się po ścianie na kuchenną posadzkę. W tamtej chwili nie czułam nic poza przeraźliwą, docierającą do każdego zakamarka mojego ciała pustką. Wkrótce pojawił się kołowrotek niekończących się emocji. Bezradność, smutek, lęk, gniew, cierpienie, żal...
W mojej głowie kotłowały się tysiące myśli. Czułam, że wybuchnę, jeśli nie wyrzucę tego z siebie. Podniosłam się z podłogi i otarłam oczy.
- Pójdę sprawdzić co z małą.- Opuściłam kuchnię i skierowałam się do pokoju córki. Spojrzałam na śpiącą istotkę. Była taka niewinna. Zbyt mała, by cokolwiek zrozumieć. To chroniło ją od cierpienia. Dopiero za kilka lat dowie się, co stało się z jej tatą. Ale wtedy to nie sprawi jej bólu, bo w jej głowie nie będzie żadnych związanych z nim wspomnień, które mogłyby wywołać falę smutku.
Wróciłam do siedzącego w kuchni Thomasa.
- Zostaniesz z Nikki?- chciałabym pojechać do jego rodziców.
- Oczywiście.- Potwierdził i spróbował przywołać na twarz coś na kształt uśmiechu.
- Dziękuję.- Z torebki wygrzebałam kluczyki od samochodu i opuściłam dom.
W posiadłości państwa Schlierenzauer jeszcze mocniej dotarł do mnie fakt, że Gregora naprawdę nie ma. Płakałam razem z jego rodzicami i siostrą. Lukas zamknął się w swoim pokoju i do nikogo się nie odzywał.
Dobrze, że moi niedoszli teściowie zadeklarowali, że zajmą się sprawami związanymi z pogrzebem. Nie wiem, czy dałabym radę to zrobić. To by oznaczało, że pogodziłam się z jego śmiercią, a ja wcale nie chciałam się z tym godzić. Nie chciałam, żeby mi go zabrali...
~*~
Pierwszy miesiąc po śmierci Gregora był chyba najtrudniejszym w moim życiu. Towarzyszyła mi ambiwalencja myśli i uczuć. Z jednej strony chciałam być z ludźmi, potrzebowałam wsparcia, a z drugiej skutecznie się od nich izolowałam cały czas poświęcając Nikki. Jedyną osobą, której towarzystwo mogłam znieść, był Thomas. Spędzał z nami stosunkowo dużo czasu. Nie zadawał przy tym żadnych pytań typu: „jak się czujesz”, za co byłam mu ogromnie wdzięczna.
Chciałam by ludzie o mnie pamiętali, ale gdy tylko nawiązywali ze mną kontakt, byłam zła, że zawracają mi głowę. Chciałam zapomnieć o bólu, ale na przekór temu kurczowo trzymałam się wspomnień o Gregorze. Chciałam się czymś zająć odczuwając jednocześnie wielką niechęć do podejmowania jakichkolwiek działań.
Takie rozdarcie wewnętrzne powodowało, że byłam zagubiona w sobie, a co za tym idzie bardziej izolowałam się od otoczenia bojąc się, że ludzie uznają mnie za niespełna rozumu.
Smutek nie opuszczał mnie ani na chwilę. Czułam się przygnębiona, samotna, opuszczona. Nie umiałam cieszyć się nawet uśmiechem córki, który wcześniej sprawiał mi tyle radości. Miałam wrażenie jakby ktoś pozbawił mnie sensu życia. Moje myśli trzymały się przeszłości, a wizja przyszłości zaczęła mnie przerażać.
Ogromne poczucie straty, ale też równie duże poczucie krzywdy sprawiało, że ciężko było mi uwierzyć, iż w moim życiu może jeszcze kiedykolwiek „zaświecić słońce”, że będę potrafiła cieszyć się z najmniejszych rzeczy.
~*~
Kolejny wieczór, który Thomas spędzał ze mną i Nikki. Dzięki temu w domu nie było tak przeraźliwie cicho. Przyzwyczaiłam się do obecności blondyna. Cały ten czas pomagał mi znieść okropny ból psychiczny.
Ubierałam małą po kąpieli, a Morgi poszedł do kuchni, żeby zrobić jej mleko. Po skończeniu swojej czynności położyłam córkę do łóżeczka i skierowałam się do pomieszczenia, gdzie obecnie urzędował Austriak. Zakręcał właśnie butelkę z płynem. Zabrałam mu ją z rąk i chciałam opuścić kuchnię, ale zagrodził mi drogę.
- Idź, odpocznij. Ja ją nakarmię i uśpię.
- Jak sobie chcesz.- Oddałam mu buteleczkę i rozsiadłam się w salonie. Takie chwile bezczynności były najgorsze. Miałam wtedy zbyt dużo czasu na myślenie, co powodowało nawrót przykrych wspomnień. Także tym razem w mojej głowie pojawiła się sylwetka szatyna. Gregor, tak bardzo chciałabym, żebyś tu był- pomyślałam i przymknęłam powieki. Na początku każde wspomnienie o nim wywoływało potok łez i ogromne poczucie pustki. Z czasem przestałam wybuchać płaczem, ale pustka pozostała.
- Mili!- Usłyszałam wołanie Thomasa i natychmiast rzuciłam się biegiem do pokoju dziecinnego.
- Co się stało?- Zapytałam wpadając do pomieszczenia, ale nie potrzebowałam odpowiedzi. Mała postanowiła podzielić się mleczkiem z Morgim i ten stał na środku pokoju z przysłowiowym ‘pawiem’ na plecach. Nie mogłam nie uśmiechnąć się na ten widok.
- Masz coś w co mógłbym się przebrać?
- Daj mi małą i weź sobie coś z garderoby.- Bez protestów oddał mi dziecko i wyszedł z sypialni. Zabrałam się za przebieranie Nikki, bo przecież siebie też musiała całą opluć. Zmieniając jej śpioszki zaczęłam nucić kołysankę.
Gdy zasnęła, opuściłam pomieszczenie i zeszłam do salonu. Blondyn siedział na sofie, a na sobie miał jedną z koszulek Gregora. Zatrzymałam się w progu, a moją głowę zalała kolejna fala wspomnień związanych z szatynem. Morgi musiał zauważyć moją reakcję, bo zerwał się na nogi i spojrzał na mnie zakłopotany.
- Przepraszam. W żadną z twoich rzeczy bym się nie zmieścił.- Uniosłam rękę chcąc go uciszyć.
- Daj spokój. Muszę zacząć sobie z tym radzić.- Weszłam w głąb pomieszczenia i opadłam na jeden z foteli. Morgenstern zajął swoje wcześniejsze miejsce na kanapie.
- Boję się Thomas...- Zaczęłam niepewnie łamiącym się głosem. Austriak posłał mi pytające spojrzenie.- Boję się, że nie będę potrafiła bez niego żyć.- Odczułam potrzebę podzielenia się z kimś moimi uczuciami. Myślałam, że będzie mi łatwiej, gdy wszystko z siebie wyrzucę.
- Ty go naprawdę kochałaś.- Stwierdził spuszczając wzrok.
- Był jedynym moim marzeniem, które żyło, oddychało i nie umarło w zetknięciu z rzeczywistością. Tak jak kiedyś skoki wypełniały waszą codzienność, tak on wypełniał moją. Nie jestem w stanie zaakceptować faktu, że jego już nie ma. Że w tym domu już nigdy nie rozniesie się jego serdeczny śmiech. Że nie spojrzę więcej w jego przepełnione miłością oczy...- urwałam na chwilę i spojrzałam na blondyna. Siedział nadal wpatrując się w podłogę.- Umierając, zabrał ze sobą cząstkę mnie. Nie potrafię zapełnić tej pustki wywołanej jego śmiercią.
Mój towarzysz milczał. Po chwili wstał z miejsca i rzucając mi smutne spojrzenie opuścił salon. Ruszyłam za nim, ale zamarłam, gdy zobaczyłam, że zakłada buty. Zdecydowałam się go zatrzymać zanim wyjdzie i w ostatniej chwili złapałam go za rękę. Stanął w miejscu, ale się nie odwrócił.
- Thomas, nie zostawiaj mnie, proszę. Mogę znieść to wszystko tylko dlatego, że jesteś tutaj.- Czekałam z nadzieją, że mężczyzna zmieni zdanie, ale on wyszeptał tylko ciche „przepraszam” i opuścił dom.
Znów zostałam sama. Jedyna osoba, która mogła chociaż w jakimś stopniu uczynić moje życie normalnym, postanowiła sobie tak po prostu pójść. Nie miałam żadnego wytłumaczenia dla jego zachowania. Było mi przykro. Przysunęłam się do zamkniętych drzwi i oparłam się o nie czołem.
- Thomas...- Wyszeptałam w drewno i zaczęłam cicho szlochać.
Thomas
Westchnąłem zamykając za sobą drzwi. Zrobiłem pierwszy krok w stronę swojego samochodu, ale natychmiast odwróciłem się z powrotem. Uniosłem rękę i dłonią delikatnie dotknąłem ciemnego drewna.
- Mili, kocham cię.- wyszeptałem do siebie i z ciężkim sercem odszedłem.
Musiałem tak postąpić. Nie powinienem jej zostawiać, ale nie potrafiłem pogodzić się z jej słowami. Tak pięknie mówiła o uczuciach do Gregora. W obliczu tego swoje musiałem zostawić głęboko na dnie serca. Zrozumiałem, że nie mogę wykorzystywać śmierci przyjaciela do tego, żeby obudzić w brunetce uczucia, które dawno temu do mnie żywiła. Co ja sobie myślałem?
Nie widziałem innego wyjścia z tej sytuacji. Uciekając od rzeczywistości czułem się jak skończony tchórz, ale najlepiej będzie, jeśli zniknę. Ta urażona męska duma...
_____________________
Przepraszam, musiałam...
O matko... Jedno wielkie NIE...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten rozdział 2 razy.
I za każdym razem z tak samo rozdziawioną buzią...
Brak mi słów...
Smutek mnie ogarnął :(
Błagam Cię... Niech chociaż ten ostatni rozdział będzie optymistyczny.
Proszę...
BRAK MI SŁÓW. NO PO PROSTU BRAK MI SŁÓW. JAK MOGŁAŚ? JAK MOGŁAŚ UŚMIERCIĆ GREGIEGO? JAK MOGŁAŚ?!!!! KIEDY JA JUŻ ZACZĘŁAM GO UWIELBIAĆ! NIE WYCZYMIE!!!! Złamałaś mi serce. Złamałaś serce Mili. Złamałaś serce Thomasa. Jest mi smutno. Jest mi źle. Jest mi strasznie. Nie lubię tego. :((((
OdpowiedzUsuńumarłam :((
Mam nadzieję, że Hildziakiem wynagrodzisz mi zakończenie tego opowiadania.
Dlaczego to zrobilas? Biedna Mili :c po prostu brak slow..
OdpowiedzUsuńJest mi smutno. Jest mi źle. Tak bardzo się popłakałam :CCCCCCC
OdpowiedzUsuńDlaczego? Dlaczego? Dlaczego? Przeciez to byla cudowna para. Mili poza Gregorem swiata nie widziala. Co teraz sie z nia stanie? Wszystko sie skomplikowalo... Szczerze? Plakalam czytajac ten rozdzial. To sie nie moze tak skonczyc,nie moze...
OdpowiedzUsuń'...- Był jedynym moim marzeniem, które żyło, oddychało i nie umarło w zetknięciu z rzeczywistością. Tak jak kiedyś skoki wypełniały waszą codzienność, tak on wypełniał moją. Nie jestem w stanie zaakceptować faktu, że jego już nie ma. Że w tym domu już nigdy nie rozniesie się jego serdeczny śmiech. Że nie spojrzę więcej w jego przepełnione miłością oczy....' - to zdanie pozostanie w mojej pamięci na długo..
OdpowiedzUsuńWiesz myślałam , ze przeżyję to o wiele gorzej, ale dzięki temu , że miałam okazję wiedzieć o tym wcześniej nieświadomie oswoiłam się z tą myślą.
Łzę oczywiście uroniłam , nie jedną ... bo jak można przeczytać to bez żadnych emocji.
Cudowne!♥
Ann.
Przepraszam ale coś ty zrobiła?! I jeszcze mi powiedz że ona będzie z Thomasem ?! Boże błagam niech Gregor zmartwychwstanie... Tylko nie Thomas... po tym co zrobił Mili nigdy mu tego nie wybaczę! Oczywiście jak głupia ryczałam... Musiałaś tak to skończyć?! Musiałaś?! ...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc jak przeczytałam pod poprzednim rozdziałem, że do końca tego opowiadania zostały jeszcze 2 rozdziały od na myśl przyszło mi, że planujesz niestety pożegnać Gregora troszeczkę wcześniej niż innych i niestety to się sprawdziło. W takim razie na przekór większości ja jednak będę obstawiała, że Thomas schowa swoją urażoną dumę do kieszeni i nie pozwoli się Mili załamać i będzie happy end ;)
OdpowiedzUsuńThomas + Mili
OdpowiedzUsuńInaczej tego nie chcę widzieć!
Nie potrafiłam się nie popłakać, przepraszam, nadal płaczę. Nie potrafię skleić żadnego sensownego zdania, nie ukrywajmy, ale byłam na to gotowa dzięki temu, że mi o tym powiedziałaś. Troszkę się oswoiłam z tą myślą, ale jak przyszło, co do czego to wybuchłam płaczem. Nie wiem jak zareagowałabym, gdybym żyła w nieświadomości. Współczuję Thomasowi, ale jednak go rozumiem.. A teraz tylko epilog, w którym wszystko się wyjaśni i szczerze? Nie mogę się go doczekać, mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńNo siedzę i ryczę! Niby nigdy do końca nie mogłam się pogodzić z tym, że Mili i Gregor są razem, ale to jednak jest smutne... Nie chciałabym być na miejscu Mili, bo nie wiem czy bym sobie porazdziła tak jak ona. Ona jest jednak bardzo silna :) To miło ze strony Thomasa, że tak jej pomaga i wgl. W sumie to rozumiem zachowanie Morgena, chyba nikt od osoby, którą się kocha nie chciałby usłyszeć tego co on. Mimo tej całej tragedii, wierzę że oni będą razem :)
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog :) Choć to już niestety ostatni rozdział...
Jeju płaczę, taki smutny, choć szczerze to przewidywałam, że tak będzie pi tym, że tak szybko przeszłaś do przyszłości
OdpowiedzUsuńŻE NIBY JAK TO GREGOR NIE ŻYJE?!?!?!?! NO RYCZĘ, NO.
OdpowiedzUsuńJako,że chodzę z Tobą do jednej klasy,ciesz się,że jeszcze Ciebie nie udusiłam. Do teraz mi smutno,że uśmierciłaś Gregora:(((Mam nadzieję,że jak kiedyś w (może niedalekiej) przyszłości będzie ci się chciało dokończyć któreś z Twoich zaczętych opowiadań,wiedz,że nawet się nie waż nikogo uśmiercać.Zapamiętaj sobie Magic,wiem gdzie mieszkasz,chacha. A jeżeli to nie pomoże to zrobię laleczkę voodoo z twojego zdjęcia do tablo(a takie posiadam) i ....(wtedy się bój)cha! cha! cha!(Oczywiście to są żarty z tymi groźbami,żeby ci czasami nie przyszło do głowy omijać mnie szerokim łukiem w szkole,ale tak na serio nie rań więcej mojego serducha):)
OdpowiedzUsuńNieee ;( Dlaczego ?
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Mili już będzie zawsze szczęśliwa. A tutaj śmierć Gregora ?
Biedna.
Ale myślę, że Thomas wróci i że to ONI będą razem. A uśmiech zagości znowu na twarzy.
Tak bardzo chce, żeby była szczęśliwa ;(
Domyślałam się, że Mili i Thomas, że jeszcze coś z tego będzie... w zasadzie to w duchu wierzyłam, a raczej chciałam, ale nie takim kosztem... Gregor :''(
OdpowiedzUsuńNie wierze, że to już koniec, w dodatku TAKI koniec totalny, zaszalałaś kochana w sumie. Pozdrawiam @paty_ika :*
JA SIĘ NIE ZGADZAM! NIE WIEM JAK,ALE GREGOR MA NAGLE SKĄDŚ WYSKOCZYĆ I POWIEDZIEĆ,ŻE TO ŻART!
OdpowiedzUsuń@sleppydream xo
MÓJ BOŻE
OdpowiedzUsuńWIEDZIAŁAM, ŻE COŚ SIĘ STANIE
JEZUS, ALE DLACZEGO?
NO NIEE ;-;
PŁACZĘ