środa, 22 stycznia 2014

5."Był zagadką, którą chciałam rozwiązać. A wiadomo, że zawsze dostaję to, czego chcę."

"Ciekawość jest jedną z pułapek miłości."

Kocham moją punktualność. Rano znów spóźniłam się na autobus, ale dzisiaj zaoszczędziłam na taksówce, ponieważ w domu był jeszcze wujek Megan. Tym razem to ja prosiłam go, żeby mnie podwiózł. Dobrze, że miał trochę czasu, bo na zajęcia też bym się pewnie spóźniła. Szybko się ubrałam, zabrałam zdjęcia i opuściłam dom. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Sama jestem sobie winna- pomyślałam i ruszyłam w stronę samochodu.
Mniej więcej piętnaście minut później znalazłam się w sali warsztatowej i złożyłam fotografie na biurku Annie. Jak się okazało, byłam ostatnia, więc moje zdjęcia będzie przeglądać najpierw. Zajęłam miejsce i po chwili pojawiła się pani Leibovitz. Bez słowa usiadła za biurkiem i zaczęła przyglądać się wynikom naszej pracy. Tak jak myślałam, moje były pierwsze. Po kilku minutach przywołała mnie do siebie ruchem ręki. Ruszyłam, nie wiedząc czego mam się spodziewać. Kiedy podeszłam, ona pokiwała tylko głową i powiedziała, że chce mnie widzieć po zajęciach. Z przerażoną miną wróciłam na miejsce. Czyżby było aż tak źle, że nie chciała krytykować mnie przy wszystkich? Nie wiedziałam, co o tym myśleć. Annie poświęciła dzisiejsze warsztaty na oglądanie i ocenianie naszych zdjęć. Jak się okazało, tylko ja miałam zostać. W końcu byłyśmy w pomieszczeniu zupełnie same.
- Milagros, tak?- Zapytała, ale nie czekając na odpowiedź, kontynuowała.- Muszę przyznać, że twoje zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie. Stanęłaś na wysokości zadania i proszę. Oglądając resztę fotografii, myślałam tylko o tym, kiedy skończę, a twoje mogłabym oglądać cały czas. Masz pomysł, wyobraźnię i co najważniejsze talent. Zdecydowanie odstajesz od reszty, dlatego mam propozycję. Nie chciałabyś załapać się na staż do mojej pracowni? W grupie się marnujesz.- Zakończyła monolog, a mnie wbiło w ziemię. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Oto miałam moje marzenie na wyciągnięcie ręki. Praca z najlepszą. Po chwili, kiedy dotarło do mnie, co się właśnie stało, wróciłam do rzeczywistości i stwierdziłam, że jednak wypadałoby odpowiedzieć na zadane mi pytanie.
- Dziękuję. Jestem zaskoczona, że słyszę takie słowa od kogoś takiego jak pani. Co do stażu, to oczywiście, że się zgadzam. Nie zmarnuję takiej szansy.
- Cieszę się. Będę dumna, móc pracować z kimś, kto być może zawojuje kiedyś fotograficzny świat, a masz ku temu wszelkie predyspozycje. Teraz przepraszam, ale jestem spóźniona. Zostaw mi swój numer telefonu. Skontaktuję się z tobą w najbliższym czasie.- Zostawiłam jej swoje namiary i opuściłam budynek. Dotrzeć do domu jak najszybciej i powiedzieć o wszystkim Meg- jak pomyślałam, tak zrobiłam. Już pół godziny później siedziałam w kuchni, opowiadając o wszystkim przyjaciółce.
- To wspaniale. Gratulacje. Widzisz, gdybyś nie zrobiła mi przez całe życie tylu zdjęć, nie wiedziałabyś nawet, jak się trzyma aparat. Tak naprawdę, to dzięki temu udało ci się to osiągnąć. Tyle doświadczenia, co zdobyłaś podczas tych sesji...- Chciała dokończyć, ale jej przerwałam.
- Tak Meg, masz rację. Wszystko dzięki tobie.- Powiedziałam z ironią, której ona jak zwykle nie wyczuła.- Jaka jestem dumna, że mam taką przyjaciółkę.- Te słowa były szczere. Wstałam, pocałowałam blondynkę w policzek i wyszłam z kuchni. Zdecydowanie za dużo wrażeń, jak na jeden dzień. Podreptałam do swojego pokoju i postanowiłam w końcu zadzwonić do domu. Mama odebrała już po pierwszym sygnale. Oczywiście usłyszałam, ze strasznie za mną tęskni, że w domu jest pusto i jeszcze kilka innych objawów matczynej miłości i nadopiekuńczości. Wysłuchałam spokojnie, a radosne nowiny przekazałam, kiedy już się nagadała. Ucieszyła się i również pogratulowała, a następnie znowu zaczęła swój monolog na temat tęsknoty. Nie no ludzie, ile można? Kolejny raz dzisiaj spokojnie wysłuchałam, co ma do powiedzenia, a potem tłumacząc się obiadem, na który naprawdę mnie wołali, rozłączyłam się.
Zjadłam szybko wytwór Megan. Blondynka do najlepszych kucharek nie należała, ale uparła się, że trzeba jakoś uczcić mój sukces i ona ugotuje. Chciałam uniknąć komentowania, więc szybko udałam się z powrotem do pokoju. Przez głowę przemknęła mi myśl, że jestem jakby trochę aspołeczna, ale szybko ją od siebie odepchnęłam. Wyciągnęłam się na łóżku i chciałam jeszcze raz przeanalizować wydarzenia z dzisiejszego ranka. Nie dane było mi to uczynić, ponieważ zadzwonił mi telefon. Nie odbieram- pomyślałam i zignorowałam sygnał. Ktoś musiał mnie bardzo, ale to bardzo potrzebować, bo urządzonko rozdzwoniło się na dobre. Wzięłam komórkę do ręki i na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer. Może to Annie- pomyślałam i odebrałam.
- Halo?
- Cześć, tu Thomas.
- O cześć. Zaskoczyłeś mnie trochę. Po co dzwonisz?
- Słuchaj, mam takie przeczucie, że mnie wystawisz, będę zdruzgotany.
- Nie. Ja właśnie...
-Co? Leżysz w łóżku i odpoczywasz?
- Nie, ja właśnie ubieram się i wychodzę z Tobą na kolację. O której?
- 19.
- 19:15- Powiedziałam i rozłączyłam się. Szybkie spojrzenie na zegarek- 18:30. Miałam jeszcze 45 minut. Standardowy kobiecy dylemat- co na siebie włożyć? W momencie, kiedy o tym pomyślałam, usłyszałam dźwięk oznajmujący przyjście wiadomości- "tylko nie ubieraj nic eleganckiego." Ten chłopak czytał mi w myślach. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ulubione jeansy i szary sweterek. Przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół równo o 19.
- Mili, kolacja.- To był wujek Megan.
- Ja dziękuję. Za piętnaście minut wychodzę.- Mężczyznę szczerze ta informacja zaskoczyła.
- Meg też idzie?
- Nie, to...
- W porządku, nie będę się dopytywał. - Właśnie w tej chwili Thomas podjechał pod dom, wysiadł z samochodu i oparł się o drzwi. Obserwowaliśmy jego poczynania przez kuchenne okno. Uśmiechnęłam się, co mój rozmówca zauważył.- Miłego wieczoru.- Dodał i już mnie nie było. Wyszłam z domu i uśmiechnęłam się do mojego towarzysza wieczoru, a ten odwzajemnił gest.
- Dzień dobry- Powiedział uroczystym tonem, a następnie poprowadził mnie w kierunku drzwi od strony pasażera.- Pani pozwoli.- Powiedział i otworzył je przede mną ceremonialnym gestem. Cała ta sytuacja musiała wyglądać dość dziwnie. Zwłaszcza jeśli ktoś się temu przyglądał. Było jasne, ze Thom robi sobie żarty, ale nie wszyscy mają takie poczucie humoru.
- Jaki Pan uprzejmy. - Skinęłam głową i wsiadłam do samochodu. Zamknął za mną drzwi i już po chwili siedział za kierownicą.
- Dokąd jedziemy?
- Zobaczysz. Może to nic nadzwyczajnego, ale lubię tam chodzić i spokojnie posiedzieć.- Pomyślałam o kawiarni, w której byliśmy wczoraj, ale szybko odepchnęłam od siebie tę opcję. Okazało się, że wspaniałomyślny Thomas zabiera mnie do... włoskiej restauracji. Wnętrze lokalu utrzymane było w ciepłych kolorach. Muszę zapamiętać to miejsce- pomyślałam i ruszyliśmy do wskazanego nam stolika. Siedzieliśmy w rogu sali. Z widokiem na resztę klientów, ale też w pewnej odległości od nich. Kelner przyniósł nam menu i po chwili wrócił, żeby przyjąć zamówienie. Oboje poprosiliśmy o lazanię.
- A teraz przyznaj, że zapomniałaś o naszej kolacji.- Blondyn oparł się o stół i patrzył na mnie wyczekująco tymi swoimi błękitnymi oczyma.
- Przyznaję.- Uśmiechnął się triumfalnie.- Ale mam usprawiedliwienie.
- Nie wiem, czy w tak młodym wieku można mieć usprawiedliwienie dla sklerozy. Zaraz, ile ty właściwie masz lat?
- Kobiety nie pyta się o wiek. A o kolacji zapomniałam przez warsztaty, o których ci mówiłam. Annie zaproponowała mi staż w jej pracowni.
- To wspaniale.- Tak jakby zapomniał, o czym rozmawialiśmy wcześniej.- To znaczy, że zostaniesz tutaj na dłużej?
- Na to wygląda.- Uśmiechnęłam się szeroko i w tej chwili na stole pojawiło się nasze zamówienie. Spojrzałam przerażona na przyniesione danie.- Przepraszam.- Zwróciłam się do kelnera.- Mogłabym prosić o drugi widelec?
- Oczywiście.- Wydawał się zaskoczony, ale natychmiast poszedł w stronę kuchni. Napotkałam badawczy wzrok Thomasa.
- Co?- Zapytałam zupełnie nie rozumiejąc jego reakcji.
- Drugi widelec?
- Nie używam noży. Mam traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa.- Skoczek uniósł jedną brew.- Nie patrz tak na mnie. Mam sporą bliznę na ręce.- Podciągnęłam rękaw swetra, ukazując Morgiemu długą szramę na przedramieniu.
- Paskudne.- Skrzywił się.- Nie mogłabyś raz się przemóc? Dla mnie?- Udałam, że się zastanawiam.
- Jeśli przysięgniesz mi a swoje narty, że nie zrobię sobie krzywdy, to spróbuję.- Widziałam jak śmieje się pod nosem.- Jeśli coś mi się stanie, będziesz żył ze świadomością, że nie tylko mnie do tego namówiłeś, ale robiłam to dla ciebie. Jesteś w stanie przyjąć na siebie taką odpowiedzialność?- W tym momencie oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem, a ludzie w lokalu zaczęli nam się dziwnie przyglądać. Rozmawialiśmy tak jeszcze o naszych zwyczajach i tym czego nie lubimy. Świetnie się dogadywaliśmy. Zamknęliśmy się tylko na czas jedzenia, bo nie wypada mówić z pełnymi ustami. Kiedy nadszedł czas opuszczenia restauracji Thom jak na gentlemana przystało zapłacił za mnie i wyszliśmy, śmiejąc się.
Podczas kolacji wypiliśmy trochę wina, więc Morgi nie mógł prowadzić. Do tego uparł się, że koniecznie musi pokazać mi Innsbruck. Nie mogłam się nie zgodzić, bo powiedział, że jeśli jakimś cudem nie dożyje naszego następnego spotkania, to będę żyła ze świadomością, iż pozbawiłam go jego ostatniego, przyjemnego wieczoru w życiu. Chodziliśmy tak dobre dwie godziny. Spojrzałam na zegarek- 23:20. Musiałam wracać. Późna godzina najwyraźniej nie służyła Thomasowi, bo kiedy próbowaliśmy zatrzymać taksówkę, stanął przy ulicy, podciągnął nogawkę spodni i wystawił nogę. Tym wyczynem opóźnił mój powrót do domu, ponieważ przez atak śmiechu nie mogłam się skupić na dawaniu sygnałów kierowcom taksówek.
Po kilku minutach nieudanych prób zatrzymania pojazdu, postanowiłam wezwać go telefonicznie. Mój transport pojawił się po dziesięciu minutach. Thomas otworzył przede mną drzwi.
- Dziękuję, że poświęciłaś mi tyle czasu.
- Dziękuję, że tyle ze mną wytrzymałeś.- Odwróciłam się i chciałam wsiąść do samochodu, kiedy Morgi złapał mnie za rękę. Stanęłam na przeciw niego i zdałam sobie sprawę, że znajdujemy się zbyt blisko siebie. Speszona spuściłam wzrok, a on wziął moją twarz w dłonie i podniósł tak, że teraz zatapiałam się w jego niebieskich tęczówkach. Miał takie hipnotyzujące spojrzenie. Nachylił się, aby mnie pocałować.
- Nie.- Odsunęłam się.- Nie, że w ogóle, ale nie dziś.- Stanął obok mnie z założonymi rękoma.
- Przez traumę z dzieciństwa nie używasz noży, a teraz odjeżdżasz z nieznanym Ci facetem i nie chcesz pocałować chłopaka, który Ci się podoba.- Teraz będzie wykorzystywał noże przeciwko mnie. Dla świętego spokoju wspięłam się na palce, żeby pocałować go w policzek, ale w tym momencie Thomas przekręcił głowę w moją stronę i zamiast w policzek, trafiłam w usta. Chciałam to przerwać, ale udało mi się dopiero po kilku sekundach.
- Jesteś pokręcony. A to z nożem, to szantaż!- Powiedziałam i wsiadłam do taksówki. Blondyn chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ja zamknęłam już drzwi. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Powoli dochodziło do mnie, co się przed chwilą stało. W środku odzywało się moje sumienie. Nie powinnam była tego robić. Przecież on ma dziewczynę. Ale z drugiej strony to jego wina. Sprowokował mnie... Takie i inne myśli błądziły po mojej głowie i wszystkie dotyczyły jego osoby. Miał takie ciepłe i miękkie usta. A do tego był... tajemniczy. Był zagadką, którą chciałam rozwiązać. A wiadomo, że zawsze dostaję to, czego chcę.
________________________________
I mamy piątkę ; )
Zaskoczeni takim obrotem sprawy? 

Do soboty! 

8 komentarzy:

  1. Taki radosny rozdział! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłabym czytać, czytać i czytać Twoje opowiadanie ;D Naprawdę fantastyczne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa pocalowali sie :D świetny rozdzial :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Podałaś mi link do tego bloga na mojej historii, ale... już prędzej to czytałam.
    Teraz skomentuję za dwa rozdziały. Czuję, że się jeszcze namiesza.. właśnie Megan. Błagam, żeby tylko nie kłóciły się o chłopaka, a ten rozdział... no sielanka! Wiem, że zawsze tak nie będzie, ale to było takie romantyczne, słodkie i w ogóle wszystko! Brakuje mi słów! Mam podejrzenie, że może być tak, żeby zostanie ona zatrudniona jako fotograf skoczków narciarskich, ee tam wszystko od ciebie zależy i to ty nimi kierujesz!
    Życzę weny, ściskam i pozdrawiam. :*
    Do następnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba nie bardzo lubię w tym opowiadaniu Thomasa...Sorry xD ale Hildziak to mój Bóg! *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba ktoś trochę zgapił z filmu "Remember me" . i to nie tylko jedną scene.. fajnie się zapowiadało, ale po tym to już sama nie wiem czy całe opowiadanie jest zgapione z innych filmów czy tylko to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że ten rozdział rzeczywiście był trochę przerysowany z filmu, ale tylko ten ;) Przynajmniej świadomie.

      Usuń