"Ciekawość jest jedną z pułapek miłości."
Kocham moją punktualność. Rano znów spóźniłam się na autobus, ale dzisiaj zaoszczędziłam na taksówce, ponieważ w domu był jeszcze wujek Megan. Tym razem to ja prosiłam go, żeby mnie podwiózł. Dobrze, że miał trochę czasu, bo na zajęcia też bym się pewnie spóźniła. Szybko się ubrałam, zabrałam zdjęcia i opuściłam dom. Nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Sama jestem sobie winna- pomyślałam i ruszyłam w stronę samochodu.
Mniej więcej
piętnaście minut później znalazłam się w sali warsztatowej i złożyłam
fotografie na biurku Annie. Jak się okazało, byłam ostatnia, więc moje zdjęcia
będzie przeglądać najpierw. Zajęłam miejsce i po chwili pojawiła się pani
Leibovitz. Bez słowa usiadła za biurkiem i zaczęła przyglądać się wynikom
naszej pracy. Tak jak myślałam, moje były pierwsze. Po kilku minutach
przywołała mnie do siebie ruchem ręki. Ruszyłam, nie wiedząc czego mam się
spodziewać. Kiedy podeszłam, ona pokiwała tylko głową i powiedziała, że chce
mnie widzieć po zajęciach. Z przerażoną miną wróciłam na miejsce. Czyżby było
aż tak źle, że nie chciała krytykować mnie przy wszystkich? Nie wiedziałam, co
o tym myśleć. Annie poświęciła dzisiejsze warsztaty na oglądanie i ocenianie
naszych zdjęć. Jak się okazało, tylko ja miałam zostać. W końcu byłyśmy w
pomieszczeniu zupełnie same.
- Milagros, tak?- Zapytała, ale nie czekając na odpowiedź, kontynuowała.-
Muszę przyznać, że twoje zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie. Stanęłaś na
wysokości zadania i proszę. Oglądając resztę fotografii, myślałam tylko o tym,
kiedy skończę, a twoje mogłabym oglądać cały czas. Masz pomysł, wyobraźnię i co
najważniejsze talent. Zdecydowanie odstajesz od reszty, dlatego mam propozycję.
Nie chciałabyś załapać się na staż do mojej pracowni? W grupie się marnujesz.-
Zakończyła monolog, a mnie wbiło w ziemię. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Oto
miałam moje marzenie na wyciągnięcie ręki. Praca z najlepszą. Po chwili, kiedy
dotarło do mnie, co się właśnie stało, wróciłam do rzeczywistości i
stwierdziłam, że jednak wypadałoby odpowiedzieć na zadane mi pytanie.
- Dziękuję. Jestem zaskoczona, że słyszę takie słowa od kogoś takiego
jak pani. Co do stażu, to oczywiście, że się zgadzam. Nie zmarnuję takiej
szansy.
- Cieszę się. Będę dumna, móc pracować z kimś, kto być może zawojuje
kiedyś fotograficzny świat, a masz ku temu wszelkie predyspozycje. Teraz
przepraszam, ale jestem spóźniona. Zostaw mi swój numer telefonu. Skontaktuję
się z tobą w najbliższym czasie.- Zostawiłam jej swoje namiary i opuściłam
budynek. Dotrzeć do domu jak najszybciej i powiedzieć o wszystkim Meg- jak
pomyślałam, tak zrobiłam. Już pół godziny później siedziałam w kuchni,
opowiadając o wszystkim przyjaciółce.
- To wspaniale. Gratulacje. Widzisz, gdybyś nie zrobiła mi przez całe
życie tylu zdjęć, nie wiedziałabyś nawet, jak się trzyma aparat. Tak naprawdę,
to dzięki temu udało ci się to osiągnąć. Tyle doświadczenia, co zdobyłaś
podczas tych sesji...- Chciała dokończyć, ale jej przerwałam.
- Tak Meg, masz rację. Wszystko dzięki tobie.- Powiedziałam z ironią,
której ona jak zwykle nie wyczuła.- Jaka jestem dumna, że mam taką
przyjaciółkę.- Te słowa były szczere. Wstałam, pocałowałam blondynkę w policzek
i wyszłam z kuchni. Zdecydowanie za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.
Podreptałam do swojego pokoju i postanowiłam w końcu zadzwonić do domu. Mama
odebrała już po pierwszym sygnale. Oczywiście usłyszałam, ze strasznie za mną
tęskni, że w domu jest pusto i jeszcze kilka innych objawów matczynej miłości i
nadopiekuńczości. Wysłuchałam spokojnie, a radosne nowiny przekazałam, kiedy
już się nagadała. Ucieszyła się i również pogratulowała, a następnie znowu
zaczęła swój monolog na temat tęsknoty. Nie no ludzie, ile można? Kolejny raz
dzisiaj spokojnie wysłuchałam, co ma do powiedzenia, a potem tłumacząc się
obiadem, na który naprawdę mnie wołali, rozłączyłam się.
Zjadłam szybko
wytwór Megan. Blondynka do najlepszych kucharek nie należała, ale uparła się,
że trzeba jakoś uczcić mój sukces i ona ugotuje. Chciałam uniknąć komentowania,
więc szybko udałam się z powrotem do pokoju. Przez głowę przemknęła mi myśl, że
jestem jakby trochę aspołeczna, ale szybko ją od siebie odepchnęłam.
Wyciągnęłam się na łóżku i chciałam jeszcze raz przeanalizować wydarzenia z
dzisiejszego ranka. Nie dane było mi to uczynić, ponieważ zadzwonił mi telefon.
Nie odbieram- pomyślałam i zignorowałam sygnał. Ktoś musiał mnie bardzo, ale to
bardzo potrzebować, bo urządzonko rozdzwoniło się na dobre. Wzięłam komórkę do
ręki i na wyświetlaczu zobaczyłam nieznany numer. Może to Annie- pomyślałam i
odebrałam.
- Halo?
- Cześć, tu Thomas.
- O cześć. Zaskoczyłeś mnie trochę. Po co dzwonisz?
- Słuchaj, mam takie przeczucie, że mnie wystawisz, będę zdruzgotany.
- Nie. Ja właśnie...
-Co? Leżysz w łóżku i odpoczywasz?
- Nie, ja właśnie ubieram się i wychodzę z Tobą na kolację. O której?
- 19.
- 19:15- Powiedziałam i rozłączyłam się. Szybkie spojrzenie na
zegarek- 18:30. Miałam jeszcze 45 minut. Standardowy kobiecy dylemat- co na
siebie włożyć? W momencie, kiedy o tym pomyślałam, usłyszałam dźwięk oznajmujący
przyjście wiadomości- "tylko nie ubieraj nic eleganckiego." Ten
chłopak czytał mi w myślach. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej ulubione
jeansy i szary sweterek. Przebrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na
dół równo o 19.
- Mili, kolacja.- To był wujek Megan.
- Ja dziękuję. Za piętnaście minut wychodzę.- Mężczyznę szczerze ta
informacja zaskoczyła.
- Meg też idzie?
- Nie, to...
- W porządku, nie będę się dopytywał. - Właśnie w tej chwili Thomas
podjechał pod dom, wysiadł z samochodu i oparł się o drzwi. Obserwowaliśmy jego
poczynania przez kuchenne okno. Uśmiechnęłam się, co mój rozmówca zauważył.-
Miłego wieczoru.- Dodał i już mnie nie było. Wyszłam z domu i uśmiechnęłam się
do mojego towarzysza wieczoru, a ten odwzajemnił gest.
- Dzień dobry- Powiedział uroczystym tonem, a następnie poprowadził
mnie w kierunku drzwi od strony pasażera.- Pani pozwoli.- Powiedział i otworzył
je przede mną ceremonialnym gestem. Cała ta sytuacja musiała wyglądać dość
dziwnie. Zwłaszcza jeśli ktoś się temu przyglądał. Było jasne, ze Thom robi
sobie żarty, ale nie wszyscy mają takie poczucie humoru.
- Jaki Pan uprzejmy. - Skinęłam głową i wsiadłam do samochodu. Zamknął
za mną drzwi i już po chwili siedział za kierownicą.
- Dokąd jedziemy?
- Zobaczysz. Może to nic nadzwyczajnego, ale lubię tam chodzić i
spokojnie posiedzieć.- Pomyślałam o kawiarni, w której byliśmy wczoraj, ale
szybko odepchnęłam od siebie tę opcję. Okazało się, że wspaniałomyślny Thomas
zabiera mnie do... włoskiej restauracji. Wnętrze lokalu utrzymane było w
ciepłych kolorach. Muszę zapamiętać to miejsce- pomyślałam i ruszyliśmy do
wskazanego nam stolika. Siedzieliśmy w rogu sali. Z widokiem na resztę
klientów, ale też w pewnej odległości od nich. Kelner przyniósł nam menu i po
chwili wrócił, żeby przyjąć zamówienie. Oboje poprosiliśmy o lazanię.
- A teraz przyznaj, że zapomniałaś o naszej kolacji.- Blondyn oparł
się o stół i patrzył na mnie wyczekująco tymi swoimi błękitnymi oczyma.
- Przyznaję.- Uśmiechnął się triumfalnie.- Ale mam usprawiedliwienie.
- Nie wiem, czy w tak młodym wieku można mieć usprawiedliwienie dla
sklerozy. Zaraz, ile ty właściwie masz lat?
- Kobiety nie pyta się o wiek. A o kolacji zapomniałam przez
warsztaty, o których ci mówiłam. Annie zaproponowała mi staż w jej pracowni.
- To wspaniale.- Tak jakby zapomniał, o czym rozmawialiśmy wcześniej.-
To znaczy, że zostaniesz tutaj na dłużej?
- Na to wygląda.- Uśmiechnęłam się szeroko i w tej chwili na stole
pojawiło się nasze zamówienie. Spojrzałam przerażona na przyniesione danie.-
Przepraszam.- Zwróciłam się do kelnera.- Mogłabym prosić o drugi widelec?
- Oczywiście.- Wydawał się zaskoczony, ale natychmiast poszedł w
stronę kuchni. Napotkałam badawczy wzrok Thomasa.
- Co?- Zapytałam zupełnie nie rozumiejąc jego reakcji.
- Drugi widelec?
- Nie używam noży. Mam traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa.-
Skoczek uniósł jedną brew.- Nie patrz tak na mnie. Mam sporą bliznę na ręce.-
Podciągnęłam rękaw swetra, ukazując Morgiemu długą szramę na przedramieniu.
- Paskudne.- Skrzywił się.- Nie mogłabyś raz się przemóc? Dla mnie?-
Udałam, że się zastanawiam.
- Jeśli przysięgniesz mi a swoje narty, że nie zrobię sobie krzywdy,
to spróbuję.- Widziałam jak śmieje się pod nosem.- Jeśli coś mi się stanie,
będziesz żył ze świadomością, że nie tylko mnie do tego namówiłeś, ale robiłam
to dla ciebie. Jesteś w stanie przyjąć na siebie taką odpowiedzialność?- W tym momencie
oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem, a ludzie w lokalu zaczęli nam się
dziwnie przyglądać. Rozmawialiśmy tak jeszcze o naszych zwyczajach i tym czego
nie lubimy. Świetnie się dogadywaliśmy. Zamknęliśmy się tylko na czas jedzenia,
bo nie wypada mówić z pełnymi ustami. Kiedy nadszedł czas opuszczenia restauracji
Thom jak na gentlemana przystało zapłacił za mnie i wyszliśmy, śmiejąc się.
Podczas kolacji wypiliśmy trochę wina, więc Morgi nie mógł prowadzić.
Do tego uparł się, że koniecznie musi pokazać mi Innsbruck. Nie mogłam się nie
zgodzić, bo powiedział, że jeśli jakimś cudem nie dożyje naszego następnego spotkania,
to będę żyła ze świadomością, iż pozbawiłam go jego ostatniego, przyjemnego
wieczoru w życiu. Chodziliśmy tak dobre dwie godziny. Spojrzałam na zegarek-
23:20. Musiałam wracać. Późna godzina najwyraźniej nie służyła Thomasowi, bo
kiedy próbowaliśmy zatrzymać taksówkę, stanął przy ulicy, podciągnął nogawkę
spodni i wystawił nogę. Tym wyczynem opóźnił mój powrót do domu, ponieważ przez
atak śmiechu nie mogłam się skupić na dawaniu sygnałów kierowcom taksówek.
Po kilku minutach
nieudanych prób zatrzymania pojazdu, postanowiłam wezwać go telefonicznie. Mój transport
pojawił się po dziesięciu minutach. Thomas otworzył przede mną drzwi.
- Dziękuję, że poświęciłaś mi tyle czasu.
- Dziękuję, że tyle ze mną wytrzymałeś.- Odwróciłam się i chciałam
wsiąść do samochodu, kiedy Morgi złapał mnie za rękę. Stanęłam na przeciw niego
i zdałam sobie sprawę, że znajdujemy się zbyt blisko siebie. Speszona spuściłam
wzrok, a on wziął moją twarz w dłonie i podniósł tak, że teraz zatapiałam się w
jego niebieskich tęczówkach. Miał takie hipnotyzujące spojrzenie. Nachylił się,
aby mnie pocałować.
- Nie.- Odsunęłam się.- Nie, że w ogóle, ale nie dziś.- Stanął obok
mnie z założonymi rękoma.
- Przez traumę z dzieciństwa nie używasz noży, a teraz odjeżdżasz z
nieznanym Ci facetem i nie chcesz pocałować chłopaka, który Ci się podoba.-
Teraz będzie wykorzystywał noże przeciwko mnie. Dla świętego spokoju wspięłam
się na palce, żeby pocałować go w policzek, ale w tym momencie Thomas
przekręcił głowę w moją stronę i zamiast w policzek, trafiłam w usta. Chciałam
to przerwać, ale udało mi się dopiero po kilku sekundach.
- Jesteś pokręcony. A to z nożem, to szantaż!-
Powiedziałam i wsiadłam do taksówki. Blondyn chciał jeszcze coś powiedzieć, ale
ja zamknęłam już drzwi. Podałam kierowcy adres i ruszyliśmy. Powoli dochodziło
do mnie, co się przed chwilą stało. W środku odzywało się moje sumienie. Nie
powinnam była tego robić. Przecież on ma dziewczynę. Ale z drugiej strony to
jego wina. Sprowokował mnie... Takie i inne myśli błądziły po mojej głowie i
wszystkie dotyczyły jego osoby. Miał takie ciepłe i miękkie usta. A do tego
był... tajemniczy. Był zagadką, którą chciałam rozwiązać. A wiadomo,
że zawsze dostaję to, czego chcę.________________________________
I mamy piątkę ; )
Zaskoczeni takim obrotem sprawy?
Do soboty!
Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńTaki radosny rozdział! ;D
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać, czytać i czytać Twoje opowiadanie ;D Naprawdę fantastyczne!
OdpowiedzUsuńAaaa pocalowali sie :D świetny rozdzial :D
OdpowiedzUsuńPodałaś mi link do tego bloga na mojej historii, ale... już prędzej to czytałam.
OdpowiedzUsuńTeraz skomentuję za dwa rozdziały. Czuję, że się jeszcze namiesza.. właśnie Megan. Błagam, żeby tylko nie kłóciły się o chłopaka, a ten rozdział... no sielanka! Wiem, że zawsze tak nie będzie, ale to było takie romantyczne, słodkie i w ogóle wszystko! Brakuje mi słów! Mam podejrzenie, że może być tak, żeby zostanie ona zatrudniona jako fotograf skoczków narciarskich, ee tam wszystko od ciebie zależy i to ty nimi kierujesz!
Życzę weny, ściskam i pozdrawiam. :*
Do następnego.
Chyba nie bardzo lubię w tym opowiadaniu Thomasa...Sorry xD ale Hildziak to mój Bóg! *.*
OdpowiedzUsuńchyba ktoś trochę zgapił z filmu "Remember me" . i to nie tylko jedną scene.. fajnie się zapowiadało, ale po tym to już sama nie wiem czy całe opowiadanie jest zgapione z innych filmów czy tylko to.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że ten rozdział rzeczywiście był trochę przerysowany z filmu, ale tylko ten ;) Przynajmniej świadomie.
Usuń