sobota, 18 stycznia 2014

4. "Nie dopuścić do poznania Megan z Thomasem, bo będzie źle."

"Przyjaźń między kobietami zostaje wystawiona na próbę, gdy pociąga je ten sam mężczyzna."
Obudziłam się następnego dnia i zdałam sobie sprawę, że nie wiem, o której jest trening. Była dziewiąta, więc na pewno jeszcze się nie odbył. Szybko doprowadziłam się do porządku i wymknęłam z domu. Meg na szczęście jeszcze spała i dzięki temu ominęło mnie opowiadanie, co się wczoraj wydarzyło. Na samo wspomnienie poprzedniego dnia na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Dzisiejszy też zapowiadał się ciekawie, bowiem już rano spóźniłam się na autobus. Pięknie. Złapałam taksówkę i po kilkunastu minutach stałam pod skocznią. Jak się okazało trening zaczynał się o 12, a była... 10:30. Równie dobrze mogłam teraz wejść na teren obiektu i robić zdjęcia, ale z drugiej strony wolałam to zrobić, kiedy będą tam też skoczkowie. Nie zastanawiając się długo poszłam do pobliskiej kawiarni i postanowiłam przeczekać tam półtorej godziny dzielące mnie od treningu. Kiedy siadałam przy stoliku i zamawiałam kawę, nie myślałam, że ten czas zleci tak szybko i... miło. Parę minut później usłyszałam znajomy mi już głos.
- Dzień dobry pani fotograf.- Odwróciłam się i zobaczyłam Thomasa Morgensterna. Spojrzałam na niego z zaskoczeniem.- Zwróciłbym się do ciebie po imieniu, ale niestety jeszcze go nie znam.
- Mili.- Wstałam żeby podać mu rękę.
- Tho...- Nie zdążył dokończyć, bo mu przerwałam.
- Ty nie musisz się przedstawiać. Wiem, kim jesteś.
- No to bardzo mi miło.- Uśmiechnął się i uścisnął delikatnie moją dłoń.
- Co tu robisz? Do treningu jest jeszcze sporo czasu.
- Lubię tutaj przyjść i zrelaksować się przed wysiłkiem. A ciebie co tutaj sprowadza?
- Zdjęcia oczywiście. - Wskazałam głową na aparat.- Wczoraj nie sprawdziłam, o której zaczyna się trening i przyjechałam za wcześnie.
- W takim razie, nie obrazisz się, jeśli dotrzymam Ci towarzystwa?
- Jasne, że nie.- Udało mu się poprawić mi humor. Dosiadł się do mnie i również zamówił kawę. Miło nam się rozmawiało. Zanim się zorientowaliśmy, zostało nam tylko piętnaście minut. Czas się zbierać. Kiedy zbliżyliśmy się do bramy Thomas zapytał niepewnym głosem:
- Mili, słuchaj...- Zawahał się.- Dałabyś się zaprosić na kolację?
- Kolację? A co Twoja dziewczyna na to?- No nie! Ja zawsze muszę wszystko zepsuć. Głupia- skarciłam się w myślach.
- Dziewczyna? Pokłóciliśmy się. Ale nie chcę o tym mówić. Więc jak?- Zapytał z nadzieją.
- Zgoda.
- Jutro o 19?
- Idealnie.- Byłam pod wrażeniem naszej inteligentnej rozmowy. Podałam mu adres i na dziś nasze drogi się rozeszły. Po głowie wciąż chodziły mi jego słowa: "Pokłóciliśmy się." No tak, pokłócili, ale nie zerwali, więc jutro będę musiała uważać, żeby nie zrobić nic głupiego. Postanowiłam już o tym nie myśleć i poświęciłam się swojemu zajęciu. Ciężko było oprzeć się pokusie spoglądania na skoczków. Chciałam, żeby moje zdjęcia były idealne pod każdym względem. Byłam perfekcjonistką. Czepiałam się najmniejszych szczegółów, ale zazwyczaj wychodziło mi to na dobre. Od "pracy" oderwał mnie głos komentatora, który oznajmiał, że na belce właśnie znajduje się Thomas Morgenstern. Tej pokusie już nie mogłam się oprzeć. Przyznam, że ten chłopak od początku wzbudzał we mnie podziw, ale i ciekawość, którą chciałam zaspokoić. Z rozmyślać wyrwał mnie głos Hildziaka.
- Ładnie się tak obijać? Z tego co wiem, miałaś robić zdjęcia, a nie się w nas wpatrywać. Rozumiem, że nie mogłaś się oprzeć i tak dalej, ale raczej nie zostało ci wiele czasu.- Chciał mi dopiec? Ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam i bez słowa powróciłam do mojego zajęcia.
Trening się skończył. Stałam właśnie na środku zeskoku z aparatem w ręce, kiedy ktoś pojawił się przed obiektywem. Oczywiście Hildziątko.
- Czy dzisiaj też będzie pani tak miła i zaszczyci mi swoją obecnością?

- Chciałabym, ale muszę zająć się obróbką zdjęć na jutrzejsze zajęcia.
- W takim razie, sprawisz mi przyjemność i dasz się odstawić do domu?- Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Tyle mogłabym dla ciebie zrobić, ale musiałbyś na mnie poczekać jakieś pięć minut.
- Tylko tyle? Na ciebie mógłbym czekać nawet wieczność.- Zaczynałam się bać. Nie tego, że mi coś zrobi, ale tego, że coś do mnie poczuje. Traktowałam go jak kumpla, który zawsze ratował mnie przed porażką. Jednak mimo wszystko musiałam wyjść z tej sytuacji obronną ręką...
- Nie wytrzymałbyś.- Podziałało. Zamknął się i czekał grzecznie aż skończę. Odwiózł mnie do domu i tyle go widziałam. Przez całą drogę starałam się podtrzymywać rozmowę, ale on tylko potakiwał, albo wcale mnie nie słuchał. Chyba nie był zły... Nie, na pewno nie. Nie miał za co, a przynajmniej tak mi się wydawało. Weszłam do domu i natychmiast wpadłam na Megan, która czekała na mnie przy drzwiach.
- Mili, zabiję cię! Wczoraj wróciłaś późno i nawet nie raczyłaś zadzwonić i powiedzieć gdzie jesteś. Dzisiaj wstałam, a ciebie już nie było. Teraz ktoś cię odwozi i to nie jest taksówka. Co się do cholery dzieje?
- Meg, wyluzuj! Jak widzisz, żyję i nic mi nie jest. Wytłumaczę ci wszystko, tylko zaniosę rzeczy na górę, dobra?- Weszłam po schodach i po minucie byłam z powrotem. Nie czekałam na kolejne pytanie, tylko zaczęłam opowiadać wszystko od początku. Co stało się na zajęciach, jak dostałam się na teren skoczni, o kompromitacji przed Morgim i jutrzejszej kolacji z nim, wczorajszym wieczorze z Tomem. Z moich ust wypływały kolejne słowa, a na twarzy Megan malowało się coraz większe zdziwienie.
-... Więc jak widzisz, te dwa dni były dość szalone.- Zakończyłam opowieść. Jak przypuszczałam Megan będzie próbowała namówić mnie, żebym następnym razem zabrała ją ze sobą, ale najpierw oczywiście zganiła mnie, że nie zaprosiłam Toma do środka.
- Przecież mówiłam, że chyba był na mnie zły, za to co powiedziałam na skoczni. Spokojnie, jeszcze będziesz miała okazję poznać tych głupich, nieodpowiedzialnych, przystojnych, wspaniałych, utalentowanych samobójców.
- Proszę, proszę. Który to tak zawrócił mojej małej przyjaciółce w głowie? Czyżby pan zajęty, Thomas M.?
- Z naciskiem na słowo zajęty. A swoją drogą, nic ci już nie powiem!
- Ha, trafiłam w czuły punkt. - Wystawiłam jej język i poszłam na górę, zająć się zdjęciami. Zamknęłam się w łazience i zrobiłam z niej ciemnię. Przesiedziałam tam dobre kilka godzin, ale efekt końcowy był zadowalający. Właśnie siedziałam w pokoju, oglądając wyniki mojej pracy, kiedy nagle wparowała Megan.
- Też chcę je zobaczyć.- Podałam jej pliczek fotografii i zaczęła je przeglądać. Doszła do zdjęcia z uśmiechem Thomasa i tak jak ja wczoraj, zatrzymała się.
- O kurcze, co to za przystojniak?
- To jest właśnie pan zajęty, Thomas M.
- No to ja się nie dziwię, że jest zajęty.
- Wiesz co? Idź już sobie. Zdjęcia są na aparacie, jak chcesz, to zobacz, ale te wywołane mi oddaj.
- Nie złość się. Nie miałam nic złego na myśli. Wręcz przeciwnie. Szczęściara z ciebie, że ktoś taki zabiera cię na kolację. Przyznam, że nawet ci zazdroszczę.- Nie wierzę, że te słowa padły z ust mojej przyjaciółki. Nie wierzę, że wypowiedziała je ta sama Megan, która w Polsce zawsze miała każdego faceta. Jestem pewna, że gdyby Thomas ją poznał, to zapomniałby o mnie i być może o Kristie. "Nie dopuścić do poznania Megan z Thomasem, bo będzie źle" pomyślałam i postanowiłam cel zrealizować.
- Przecież ja się nie złoszczę, ale zachowujesz się jakbyś co najmniej się w nim zakochała. A gość wcale jakiś nadzwyczajny nie jest. - Spojrzała na mnie wzrokiem typu "nie wierzę ci".- A teraz idź już sobie. Jest późno, a rano muszę wstać.
- Teraz będzie się zmęczeniem tłumaczyć. - Prychnęła, ale bez protestów zniknęła za drzwiami. Naprawdę byłam zmęczona. Wzięłam szybką kąpiel i odpłynęłam, żeby rano stawić czoła nowym wyzwaniom.
_________________________________________
Oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział ; )
Piątka w środę! 

3 komentarze:

  1. Interesująco się robi ;) czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się.. czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Thomas to za bardzo szaleje tutaj : D

    OdpowiedzUsuń